środa, 2 stycznia 2013

Wracamy na Pandorę



No, ale jak to tak. Przecież Borderlands 2 wyszło we wrześniu. To jak to wracamy znowu?
Wracamy, bo po jakimś czasie Borderlands 2 przeszło w stan dojrzewania niczym francuskie sery. Przynajmniej w moim wypadku tak się stało. Dlaczego? Przecież wyszło w dogodnym terminie, bo nie było otoczone premierami jak upakowany po brzegi październik czy grudzień. Tylko, że i tak wszystko się nałożyło. A to dodatek do Battlefielda, a to Hitman czy Far Cry 3. Wiadomo, im coś nowsze tym człowiek chętniej po to sięga. Nie inaczej było w moim przypadku.
Początkowo potyczki na Pandorze wyparte zostały przez świetny Armored Kill do BF'a 3, potem dość nieudolnie odciągnąć chciał mnie Hitman, ale pochłonął bez reszty Assassin's Creed 3, który mimo, że jest tylko dobrym sequelem sprawia masę frajdy, zwłaszcza obeznanym w temacie. Czemu nie Far Cry 3? nie to, ze nie jest świetny, bo jest, co za dużo to nie zdrowo. Włożyłem zatem FC3 do piwnicy na dojrzewanie, a wyciągnąłem z niej Borderlands 2.
Zaopatrzyłem się w Season Pass, bo wiem na przykładzie pierwszej części, że DLC do Borderów są znakomite i nie odstają w niczym od wątku głównego. Jaki jest efekt? 27 godzin gry w przeciągu zeszłego tygodnia, każdy inny tytuł poszedł na dalszy plan. Do dzisiaj nie skusił mnie do włączenia kolejny DLC do BF3, a ja myślami wciąż jestem z Mayą i tłukę zastępy kolejnych badassów, jednocześnie walcząc o tytuł najbardziej badassowaego badassa EVER.Do tego śmiejąc się co chwilę pod nosem, co jak na dość odmóżdżający shotter/cRPG/H'n'S - zwał jak zwał - jest wyczynem nie lada.
Bo Borderlands 2 to świetna gra, ze świetnymi DLC, z tonami humoru, niespotykanym wyposażeniem i plejadą badassów wszelkiej maści, którą musicie poznać. Dla mnie to gra roku 2012.

Brak komentarzy: