wtorek, 26 marca 2013

Te podstępne stany gier

Jak wszystko, gry idą nieustannie do przodu. O ile większość zmian może być uważana za rewolucję, tak wiele z nich budzi kontrowersje. Najczęściej podawanym przykładem jest samoregenerujący się pasek zdrowia. Doskonale obrazuje to obrazek, który otwiera tą notkę. Innym, chociaż dość zapomnianym udogodnieniem, są częste autozapisy naszych występków i częste checkpointy. O tym dzisiaj.
Powszechnie wiadomo, że opcja zapisów, a przynajmniej ich trzymania mnie się nie ima. Skutecznie zabiło to przyjemność z obcowania z The Walking Dead i posłało na odpoczynek Batman: Arkham City na przeszło pół roku, bo nawet support WB Games czy Steama nie był w stanie mi pomóc. Pomogłem sobie sam i, mimo że drogą nie była usłana różami, tak Batmana skończyłem dwa razy i do dzisiaj czasami go włączam, żeby zbiry nie zapomniały kto tu rządzi. Areny są naprawdę przednie, świadczy to 111 godzin na liczniku. W grze tylko dla jednego gracza, pod względem straconego czasu przegonił ją tylko Battlefield 3, a i to nastąpiło po roku. Max Payne 3 przypadkiem nie zapisał mi gry po jej skończeniu, więc żeby mieć dodatkowe tryby, wymierzałem sprawiedliwość ponownie, ale to inne przypadki niż te o których chciałem dzisiaj, ale najpierw otwórzmy pudełko.

 

Ok, ok. Otwieranie to ściema, dawno już pudełko otwarte. Jednakże fajnie do tego nawiązać, bo to o Resident Evil 6 mi się rozchodzi. Nie będę pisał za dużo, bo gdzieś kołacze się w głowie większy tekst, ale o tych zapisach chciałem słów kilka tu umieścić. Obviously. Patent w RE6 jest dość specyficzny. Kiedyś, w zamierzchłych czasach, kiedy RE przebijało się na salony, zapisać grę można było tylko w miejscu do tego wyznaczonym, a była to maszyna do pisania. Prócz tego konieczne też było posiadanie wkładu do niej, coby na kartce zapisać jak nam idzie. Umownie rzecz jasna, ale wyobraźcie sobie sesję gry w której jakimś cudem straciliście cenne wkłady. Chociaż wtedy razem ze znajomymi byliśmy w stanie przejść RE bez zapisu stanu gry. Dla obecnych jeszcze wtedy w grach ukrytych bonusach i własnej satysfakcji. Nikt nie marzył jeszcze o pucharkach i acziwkach. Czasy dinozaurów. Tymczasem jest rok 2013.


Zombie ponownie wypadły tłumnie na ulice i w związku z tym faktem trochę mięska chce ugryźć sobie Capcom. Bla, bla o samej grze kiedy indziej. Wiedzieć Wam trzeba, że jest skrojona na modłę gry we dwójkę i nie ma już maszyn do pisania. Są checkpointy i są zapisy gry. Osobno. To że przebiegłeś pół poziomu i wytłukłeś zombie w ilości populacji właściwej dla małego kraju nie jest jednoznaczne, że przechodząc przez kolejne drzwi gra łaskawie zapisze twoje dokonania. Brawo, domyśliliście się. Wyłączając grę w nieodpowiednim miejscu narażacie się na ponowne przechodzenie połowy rozdziału. Bardzo sprytnie pomyślane, czyż nie?



Wiem, że to przez wyprofilowanie gry na tryb multi i przez potencjalną obecność kolegi łasego na łatwą zdobycz kilku zombie na raz, ale co jeśli nie ma się ochoty na granie z nieznajomymi z internetów, bo oprócz tego że mogą grać jako współtowarzysze, mogą być także po drugiej, tej umarłej, stronie. Przyzwyczailiśmy się i poniekąd zaakceptowaliśmy szereg dziwnych rozwiązań jakie przyniosła nam pędząca do przodu ewolucja gier, ale nie rozumiem zatem czemu ktoś spróbował czegoś tak idiotycznego nie dając możliwości zapisu w dowolnym momencie. 



Zastanawiałem się nad tym. Po co w ogóle stosować jeszcze zapisy gier? Czy korzystanie z checkpointów jest naprawdę nadal nijakie? Kiedyś bez tego żyliśmy o czym przekonałem się boleśnie grając w Psychonauts. Chociaż nie, przekonałbym się, bo gra sekundę przed wywaleniem do pulpitu sprytnie robiła zapis gry, co zaowocowało tym, że zaraz po wyjściu z niej kontynuowałem zabawę od tego samego miejsca. W takim razie po co zapisywać grę w innym wypadku? Nie liczę tutaj momentu, kiedy zza firany zagląda nam słońce do pokoju i należy już oddelegować się do łoża, ale w trakcie gry. Kiedy ostatni raz, nie w strategii, skorzystaliście z opcji manualnego zapisu, o ile w ogóle taki jeszcze jest? W New Vegas stosowałem częste sejwy, bo tak samo często gra pokazywała mi tapetę systemową, ale w innym wypadku? Nawet o tym nie myślę, bo nie jestem w stanie podać żadnego przykładu. Klasycznych sejwów już nie ma i nie wiem czy powinny być, bo checkpointy są wygodne.



Chyba, że jest to trochę źle zaprojektowany pod tym względem Resident Evil 6, który nie nadaje się do grania przy porannej kawie, w moim codziennym rytuale, bo dzisiaj namęczyłem się odpędzając hordy podgniłych i charczących zarażonych i z ciekawości po wyjściu do menu sprawdziłem gdzie od którego momentu przyjdzie mi zacząć. 
    Od początku.


 

Brak komentarzy: